Mała Iskra, a chałupa poszła z dymem
To z czego ta chałupa była zbudowana...? Po raz kolejny tej jesieni mizernie zaprezentowała się na ligowym boisku drużyna Orłów Kazimierz. Tym razem niebiesko-żółci musieli uznać wyższość jednej z najsłabszych ekip w lidze, Iskry Krzemień. Nasi rywale nie zaprezentowali niczego godnego uwagi i... zupełnie zasłużenie zwyciężyli.
W pierwszym fragmencie meczu lepiej wyglądały Orły; brakowało im dokładności, pomysłu i chłodnej głowy, ale jednak częściej gościli na połowie Iskry, niż ona na naszej. Po jednej z ładnych kontr wynik mógł otworzyć Sławomir Radzikowski, ale w dogodnej sytuacji zbyt długo zwlekał ze strzałem. Na skrzydle próbował szarpać Damian Miroński, swojej okazji szukał Rafał Dryk, ale ich partnerom brakowało mobilności. W 27. minucie po zamieszaniu w polu karnym gości piłkę ręką dotknął Michał Stolarek i po chwili celnie wykonany rzut karny uradował trybunę kibiców Krzemienia. Do wyrównania sześć minut później doprowadził Miroński: rzut rożny wykonywał Dawid Paczka, pod bramką zupełnie pogubiła się defensywa miejscowych i mieliśmy remis. Taki stan nie mógł trwać długo i błyskawicznie straciliśmy kolejne dwa gole: najpierw po długim podaniu do zawodnika Iskry i zbyt dalekim wyjściu Mateusza Karasia (akcja bardzo podobna do tej przed tygodniem na 1:1 w wykonaniu Tajfuna), a następnie po rzucie wolnym, totalnym paraliżu naszych obrońców i kąśliwym uderzeniu przy słupku.
Iskra zostawiała Orłom naprawdę dużo miejsca na murawie, lecz co z tego, skoro zupełnie z tego nie korzystaliśmy? Mnóstwo niedokładności, złych wyborów, ospałości, ociężałości, wręcz bylejakości, a jednocześnie brak solidnej gry zespołowej, werwy, pomysłu... Jerzy Engel porównywał kiedyś po azjatyckim mundialu cechy swojej drużyny podczas eliminacji do MŚ i na samym turnieju, konstatując Tej złości już nie ma, tej drużyny już nie ma. Chyba to samo można by powtórzyć, zestawiając naszą postawę w tamtym i obecnym sezonie... Wynik podwyższyć mogli jeszcze miejscowi, lecz po jednej z kontr tylko obili poprzeczkę, a przy dobitce świetnie zachował się bramkarz. Na kwadrans przed końcem rzut wolny, piłkę piersią do Marcina Kowalika zgrał Mateusz Koza i mogliśmy jeszcze łudzić się, że dziś nie przegramy. Nie było jednak komu odwrócić karty... A przecież od 54. minuty, przez ponad czterdzieści (!) Iskra grała w dziesięciu! Nasza "przewaga" w małym stopniu zmalała, kiedy bolesnego stłuczenia mięśnia doznał Piotr Starczynowski, ale kulejąc, wytrzymał do końca (ponad 20 minut). Już w doliczonym czasie, po naszym kolejnym prostym błędzie, gospodarze przeprowadzili rozstrzygającą spotkanie kontrę.
Iskra Krzemień - Orły Kazimierz 4:2 (3:1)
A. Flis 28 k, Michałek 36, 90+1, P. Pawlos 39 - Miroński 34, Kowalik 75
Orły: Karaś (k) - Starczynowski, D. Dusiński (63 Pyśniak), Stolarek, Żybura (60 Koza) - Paczka, Bieniek - Miroński, Radzikowski, Kusyk - Dryk (56 Kowalik)
Żółte kartki: Kamiński - Stolarek, Radzikowski (czwarta w sezonie - PAUZA), Bieniek, Miroński (czwarta w sezonie - PAUZA)
Czerwona kartka: Kamiński (54, za drugą żółtą)
Sędziował: Piórkowski oraz K. Szczołko i Uzarek
Widzów: ~150
Komentarze