Powtórka sprzed osiemnastu lat
W pierwszym od ponad ośmiu miesięcy oficjalnym meczu Orły Kazimierz uległy w Garbowie miejscowemu Zawiszy 2:4. Grający ligę niżej rywal uzyskał tym samym awans do 1/32 finału okręgowego Pucharu Polski i za tydzień podejmie Sokoła Konopnica z klasy okręgowej (ograł on wczoraj KS Uniszowice 5:0). Orły po raz drugi z rzędu pożegnały się z rozgrywkami po pierwszym meczu, a wynik jest identyczny z tym, jaki padł na tym samym boisku z tym samym rywalem w tej samej fazie PP we wrześniu 2002; był to sezon naszego wicemistrzostwa okręgówki i awansu do niej Zawiszy...
Goście przyjechali do Garbowa mocno osłabieni, bez Dawida Matyjaszka oraz kontuzjowanego Bartosza Nogasa. Z przyczyn zdrowotnych nie mógł wystąpić również Amadeusz Żybura, choć wspierał kolegów zza linii boiska. Dodatkowo jeden z ledwie dwóch rezerwowych na przedmeczowej odprawie obraził się na trenera, że ten nie wystawił go w pierwszym składzie i... odmówił gry (!). W takiej sytuacji niełatwo było szafować siłami w upalne popołudnie. W składzie wyjściowym pojawili się Dawid Guz (pierwszy oficjalny mecz od kwietnia 2017) i Jakub Bonecki (debiut ex-gracza Góry Puławskiej).
Nasi piłkarze od strony czysto taktycznej pokazali się z dobrej strony, ale sama jakość gry była podobna do niżej notowanego rywala. Zawisza wyszedł na prowadzenie niedługo przed przerwą, gdy lecącej piłki nie przeciął Mateusz Hinz i jego imiennik Sugier z bliska otworzył wynik meczu. Po zmianie połów gospodarze szybko pokazali kto jest lepszy i dzięki trafieniom kolejnego z Mateuszów, Celinga wygrywali już 3:0 (przy pierwszym golu przewrócił się Marcin Miturski, przy drugim Leszek Lis nie złapał lecącej w jego kierunku piłki). Jakąś nadzieję dała nam akcja z 58. minuty, gdy lewoskrzydłowy Tomasz Zawiślak przytomnie i precyzyjnie uruchomił kąśliwym przerzutem swojego vis-à-vis Boneckiego, wypuszczając go na samotne spotkanie z Krzysztofem Wartaczem, które zakończyło się posłaniem futbolówki między nogami bramkarza. Orły dążyły do zdobycia bramki kontaktowej, jednak miały za mało argumentów i za mało sił, a po błędzie w kryciu i golu na 4:1 osamotnionego w polu karnym Sugiera pojedynek był rozstrzygnięty. Cztery minuty później jako ostatni do siatki trafił Damian Miroński, wykorzystując dośrodkowanie Zawiślaka z rzutu wolnego.
Wynik mógł być bardziej hokejowy: naliczyliśmy po strzałach garbowian cztery słupki, dwukrotnie zmierzającą do bramki piłkę wybijali nasi obrońcy, a kilkukrotnie w dogodnych sytuacjach przeciwnicy chybiali celu. Naszą defensywę pochwalić trzeba za wielokrotne – zwłaszcza w pierwszej połowie – zwabianie Zawiszy w pułapki ofsajdowe; liczby popełnionych przez gospodarzy spalonych trudno było się doliczyć. Bliski powodzenia ze strony przyjezdnych był jeszcze w końcówce Miroński, ale tym razem jego strzał zatrzymał się na poprzeczce.
Nasi piłkarze po meczu żałowali, że Arena Lublin i warszawski Narodowy tym razem nie dla nich, ale może za rok?
Zawisza Garbów – Orły Kazimierz 4:2 (1:0)
Sugier 42, 74, Celing 51, 55 – Bonecki 58, Miroński 78
Orły: Lis – Błaziak (77 Lasota), Miturski, Guz, Berliński (k) – Hinz – Bonecki, Hemperek, Miroński, Zawiślak – Nachowicz.
Żółta kartka: Sugier.
Sędziował: Drzewiecki oraz Komendarski i Niezbecki.
Widzów: +70.
Komentarze