Remis, który nikogo nie ucieszył

Remis, który nikogo nie ucieszył

fot. Mateusz Połynka

Długo wyczekiwane derbowe spotkanie Orłów i Serokomli zakończyło się wynikiem 3:3. Po 41 kolejnych spotkaniach z rozstrzygnięciem Niebiesko-żółci dopisali do swego jesiennego dorobku tylko jeden punkt...

 Mecz, którego spikerkę prowadził debiutujący w tej roli Sebastian "Pająk" Nowakowski, rozpoczął się dla gospodarzy fatalnie: w 2. minucie po rzucie wolnym z ponad 20 metrów Dawida Urbanka nasi obrońcy pochowali głowy i nie wybili piłki, z czego ta ochoczo "skorzystała" i wylądowała w naszej siatce. Niedługo potem gracz gości uciekł przy linii końcowej Kamilowi Nastajowi, wyłożył futbolówkę na piąty metr Łukaszowi Skowyrze, a ten bez problemów zmieścił ją w bramce. Orły rozpoczęły grę nieobecne duchem na placu i taką też, stylem niewieścią, kontynuowały. Pierwsze 45 minut przebiegło pod znakiem wielkiej nerwowości z obu stron, co chwila dochodziło do spięć między zawodnikami obu zespołów oraz nieudolnym i nieprzytomnym sędzią, który nie dość, że nie panował nad sytuacją, to podwyższał ciśnienie piłkarzom i kibicom absurdalnymi decyzjami. Chwilę przed przerwą zagranie z lewej strony Damiana Mirońskiego do Dawida Paczki przechwycił Sebastian Wrzos, ale wypuścił piłkę z rąk, z czego skorzystał Paczka i zdobył bramkę kontaktową (trafiając przy okazji bramkarza w głowę). Wcześniej janowczanie na własne życzenie zmarnowali okazję do dogodnej bramkowej akcji.

 Ekipa gospodarzy wzajemnie mobilizowała się jeszcze w pierwszej połowie oraz w czasie pauzy, lecz pogoń za rywalem szła im jak krew z nosa. W końcu "Dymek" trafił do siatki, lecz sędzia Zając pokazał spalonego (boczny tego nie zrobił...). Spalony może i był, ale z jakiego powodu nie dostaliśmy w innej sytuacji ewidentnego karnego...? Trójka sędziowska robiła sobie z piłkarzy jaja w najlepsze, a za nadwyrężone nerwy odpowiadać nie chcą. Ciekawe, czy za decyzje też... Dlaczego Mateusz Karaś dostał kartkę za ustawianie kolegi z drużyny w murze? Bardzo blisko szczęścia byliśmy po bliźniaczych, miękkich uderzeniach "Dymka" i Paczki, lecz w obu przypadkach piłka o centymetry mijała lewy słupek bramki Wrzosa. W końcu, w 76. minucie, kapitalny rajd i drybling Kamila Kusyka, który ośmieszył obrońców Serokomli i zmieścił przedmiot gry przy tym przeklętym lewym słupku. Za moment odważna kontra Rafała Dryka, faul w obrębie pola karnego i "jedenastka" zamieniona na gola przez niezawodnego w takich sytuacjach Michała Berlińskiego. Niestety, radość z odrobienia strat zmącił nam ponownie "Skowyr", który popisał się efektownym uderzeniem z jakichś 30 metrów w okienko bramki Karasia. Goście pod koniec meczu cofnęli się do obrony, zostawiając nam coraz więcej miejsca, lecz Orły nie zadały już decydującego ciosu: "Kusy" kopnął tuż nad poprzeczką, a idealnego zgrania trenera nie wykorzystał Miroński...

 Wielkie brawa dla naszej drużyny za charakter i odrobienie strat, ale i nagana za frajersko tracone gole. Szkoleniowiec Serokomli Michał Majewski po meczu przyznał, że jego zespół nie zasłużył nawet na ten punkt, ale cóż to obchodzi tabelę...

Orły Kazimierz - Serokomla Janowiec 3:3 (1:2)

Paczka 45, Kusyk 76, Berliński 77 (k) - D. Urbanek 2, Skowyra 5, 79

Orły: Karaś - Dusiński, Dryk, Stolarek, Bieniek - Guz (58' Starczynowski) - Nastaj, Paczka, Berliński, Kusyk - Miroński

Serokomla: Wrzos - D. Urbanek, Pieńkosz (77 Hemperek), Kuna, Chabros - Krajewski, Skowyra, Wolszczak, Kamola, H. Urbanek (60 Spychała) - Oleśkiewicz

Żółte kartki: Miroński, Bieniek, Karaś, Nastaj - Chabros, Oleśkiewicz, Kamola

Sędziował: M. Zając oraz Śpiewak i Komendarski

Widzów: ~90

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości