Trud na marne przez dwa karne
Piłkarze Orłów Kazimierz nie wykorzystali jednej ze swoich ostatnich szans na ucieczkę ze strefy spadkowej. W przedostatnim w sezonie meczu na własnym boisku mimo prowadzenia ze znacznie wyżej sytuowanym w tabeli Żyrzyniakiem 2:0 gospodarze wypuścili z rąk zwycięstwo, tracąc w doliczonym czasie nawet niewiele im dający remis. Znów jak z rogu obfitości posypały się żółte i czerwone kartki...
Powrót na lewą pomoc służy Michałowi Berlińskiemu, który podobnie jak przed tygodniem w Lisowie znów zdobył w pierwszych minutach gry gola głową z najbliższej odległości. Tylko jednego, a mogły i powinny być trzy... Najpierw po naprawdę precyzyjnym dośrodkowaniu Patryka Urbasia z przeciwnego skrzydła strzał "Bereta" z kilku metrów obronił Bartłomiej Pecio. Później obejrzeliśmy rzeczonego gola, gdy strzelca w polu bramkowym wypatrzył wbiegający z boku szesnastki Damian Miroński i dośrodkował na jego głowę. Dwadzieścia minut później jeszcze lepsza sytuacja, gdy obsłużony wrzutką Michał miał przed sobą tylko golkipera i... zagrał miękko do niego. Znacznie więcej emocji niż niepowodzenia Berlińskiego wywołała jednak sytuacja z 16. minuty, gdy po kontrataku gospodarzy tuż przed polem karnym faulowany przez ostatniego obrońcę był Konrad Łukowski. Miejscowi domagali się dla Kamila Wiaka czerwonej kartki, sędzia pokazał tylko żółtą (w ocenie autora arbiter mógłby logicznie tłumaczyć się, że atak stracił dynamikę, co jakiś sens by miało; wybrał jednak wymówkę, że inny z broniących był niedaleko, co było uzasadnieniem już mniej przekonującym), a faulowany przymierzył z rzutu wolnego tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką. Żyrzyniacy w pierwszej odsłonie meczu stworzyli pod naszą bramką dużo mniej zagrożenia niż można się było spodziewać, choć z upływem czasu gościli w tym rejonie boiska coraz częściej. Najbliżej celu byli Karol Mikos i Krzysztof Kamola, ale zastępujący nieobecnego dziś Mateusza Karasia Adam Juszczuk robił to, co do niego należało.
Nasz młody bramkarz jeszcze lepiej zachował się na początku drugiej części pojedynku, gdy w przeciągu kilku sekund odbił piłkę po trzech strzałach rywali z najbliższej odległości. Wielka radość wśród kibiców niebiesko-żółtych zapanowała, gdy w 51. minucie Miroński wyszedł na samotny pojedynek z Peciem i pewnie uderzył na 2:0 (asystentem Berliński). Nie wiedzieli jeszcze, że to co dobre dla Orłów w tym momencie się skończyło, a sytuacja na murawie zacznie się powoli zmieniać. Upłynęło zaledwie jakieś kilkanaście sekund od wznowienia gry w środkowym kole i goście bez większego trudu za sprawą Mikosa zdobyli bramkę kontaktową. Na domiar złego dwie żółte kartki w krótkim odstępie czasu dostał trener kazimierzan (pierwszą za strzał na bramkę po gwizdku, drugą za wejście w rywala od tyłu), przez co osłabił swój zespół w dwóch spotkaniach – tym i kolejnym, w którym nawet nie usiądzie na ławce. W 64. minucie faul zawodnika Orłów (czyj – nie wiadomo, w szatni nikt nie chciał się przyznać, więc rzut karny pozostał półsierotą; drugim rodzicem zawsze jest sędzia) i Cezary Wiejak z jedenastu metrów wyrównał stan meczu.
Żyrzyniak zagrał bardzo słabe spotkanie, co jego przedstawiciele bez ogródek przyznawali, Orły natomiast może nienadzwyczajne, ale przyznać trzeba, że miejscowi zawodnicy wylali dziś na trawę wiadro potu i za tę waleczność należą im się pochwały. Dużo szczęścia między słupkami miał Juszczuk, którego atakujący we wcale licznych sytuacjach nie mogli pokonać nawet z kilku metrów (albo kopali prosto w niego, albo obok bramki, raz też trafili w poprzeczkę), no i zawsze w odpowiednim miejscu byli asekurujący go koledzy z pola. Nie wszyscy wytrzymali fizycznie trudy meczu, zmienników było raptem dwóch, ale doceńmy dzisiejszą frekwencję: za tydzień może nie być na ławce nikogo. Nic też nie wpadło na nasze punktowe konto po dzisiejszym spotkaniu – w ostatnich minutach Urbaś przewrócił w szesnastce piłkarza z Żyrzyna (było to jego drugie "żółtko", a tym samym "czerwo") i Wiejak po raz drugi tego popołudnia wymierzył z wapna sprawiedliwość.
Liczby dnia:
2 – Po długiej posusze Berliński znów trafia, i to w dwóch kolejnych spotkaniach. Poprzednim razem ta sztuka udała mu się na przełomie września i października 2017, z tym że w międzyczasie opuścił jedną grę (tak, za kartki). Natomiast w dwóch kolejnych meczach rozegranych przez Orły "Beret" vel "Hans" wpisał się ostatnio na listę strzelców w kwietniu 2017.
4 – Gol Mirońskiego był już czwartym wbitym w tym sezonie przez Orły bramkarzowi Żyrzyniaka. W całej lidze tylko Cisy czyniły to częściej, mianowicie sześciokrotnie.
11 – Jedenasty raz w tym sezonie (liga i puchar) Orły jako pierwsze wyszły na prowadzenie i po raz piąty zeszły z boiska pokonane. Statystyka nie kłamie – jeśli kazimierzanie strzelą jako pierwsi, to mają szansę powodzenia, bowiem bilans tych gier to pięć zwycięstw Orłów, remis i pięć triumfów przeciwników. Tak więc przy wyniku 1:0 jest o co grać. Zupełnie inaczej rzecz ma się, jeśli jako pierwsi bramkę stracimy. Tak działo się trzynaście razy i aż dwunastokrotnie z kompletu punktów cieszył się rywal (tylko z Bogucinem udało się odwrócić złą kartę i zwyciężyć). Podsumowując – często gramy tylko do pierwszej bramki. Jeśli strzelimy my, to walka trwa i wszystko może się zdarzyć, ale jeśli trafi oponent – w zasadzie sędzia może kończyć mecz.
16 – Czerwona kartka Urbasia skutkowała już szesnastym w tym sezonie (!!!) usunięciem z boiska któregoś z zawodników Orłów. A to chyba jeszcze nie koniec.
Orły Kazimierz – Żyrzyniak Żyrzyn 2:3 (1:0)
Berliński 8 g, Miroński 51 – Mikos 52, Wiejak 65 k, 90+2 k
Orły: Juszczuk – Bonecki (76 Błaziak), Guz (77 Pogoda), Maciejczyk, Nachowicz (k) – Śpiewak – Borowski, Urbaś, Berliński – Miroński, Łukowski.
Żółte kartki: Urbaś (czwarta w sezonie – PAUZA), Guz, Miroński (ósma w sezonie – PAUZA), Nachowicz – Wiak, K. Kapusta.
Czerwone kartki: Miroński (63, za drugą żółtą), Urbaś (88, za drugą żółtą).
Sędziował: M. Kalinowski oraz Baran i W. Wojtachnio.
Widzów: –120.
Komentarze