Pochwała skuteczności
Kamil Kusyk i jego pierwsze dla Orłów trafienie w 54. meczu ligowym
Na tarczy z Drzewc, chyba jednak nieoczekiwanie, wróciła do domu drużyna kazimierskich Orłów. W trudnym meczu, granym na nasiąkniętej deszczówką murawie, co chwila dochodziło do zabawnych piruetów i kiksów. Po ostatnim gwizdku śmiali się jednak tylko miejscowi.
W pierwszej połowie z powodu wyżej wymienionego Orły nie grały tego, co powinny. W 18. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po strzale życia Karola Wąchały z ponad 20 metrów pod spojenie kazimierskiej bramki. Po pół godzinie gry przyjezdni wreszcie osiągnęli przewagę nad rywalem, lecz nic korzystnego z tego dla nich nie wynikło. W 36. minucie sędzia nie podyktował ewidentnej "jedenastki" po faulu Bartłomieja Bieńka w polu karnym. Chwilę potem do wyrównania doprowadził uderzeniem głową Damian Miroński, lecz arbiter zatrzymał grę, orzekając zapewne, jak bywa w takich sytuacjach, faul na "nietykalnym" w polu pięciu metrów bramkarzu. Abstrahując od mądrości telewizyjnych fachowców, typu Jerzy Engel tudzież Rafał Ulatowski, zastanawiamy się, czy taki przepis istnieje. I czy kiedykolwiek istniał...
W drugiej części spotkania walka obu ekip ze sobą i boiskiem trwała dalej. W 70. minucie po uderzeniu z dystansu Wojciecha Plewińskiego piłka odbiła się od słupka i wyszła wzdłuż linii bramkowej w pole, dotykając przedtem jednak lekko siatki. Kolejny cios goście dostali po czterech minutach - kropnięcie Wąchały z 30 metrów, piłkę łapie Mateusz Karaś, a ta... wyślizgnęła mu się z "koszyczka" i wylądowała w siatce! Nokaut! Na dziewięć minut przed końcem goście w końcu rozegrali skuteczną akcję: piłkę do Kamila Kusyka doskonale, wręcz podręcznikowo, zagrał jego imiennik Nastaj, ten pociągnął 20 metrów i zmieścił futbolówkę przy dłuższym słupku. Orły rzuciły się do szaleńczego ataku, ale był to już ich łabędzi śpiew. Gospodarze uciekali się już do cwaniactwa - trochę aktorskich popisów typu padanie trupem, "kradzieże" sekund, wymuszanie krzykiem na arbitrze korzystne dlań decyzje. W 84' w sytuacji sam na sam Karaś sfaulował na 16. metrze szarżującego gracza Drzewc, a chwilę potem okazał się lepszym od egzekwującego rzut karny. Drugie 45 minut można podsumować krótko - jedni grali, drudzy strzelali. Skoro jednak to grający schodzili z boiska pokonani, to coś musiało u nich zawieść i to coś trzeba wyeliminować przed następnymi meczami...
Kapitan zespołu w ostatni piątek dobrał sobie ludzi do pięcioosobowej Rady Drużyny. Odtąd w jej skład wchodzą Michał Berliński, Dominik Fiuk, Mateusz Karaś, Dawid Paczka i Piotr Starczynowski.
KS Drzewce - Orły Kazimierz 3:1 (1:0)
Wąchała 18', 70', Plewiński 74' - Kusyk 81'
Orły: Karaś (k) - Sikora II, Stolarek, Starczynowski (79' Nastaj), Strojek (64' Dusiński) - Bieniek (73' Zawiślak) - Miroński, Berliński (64' Tusiński), Paczka, Kusyk - Dryk
Żółte kartki: Plewiński, Kozak - Berliński, Dryk, Bieniek, Karaś
Sędziował: Krawczyk oraz Komendarski i Mojek
Widzów: +70
Komentarze