Iniezamocni

Iniezamocni

Obfite lanie od kurowskiej Garbarni przypomniało kibicom, że coraz bliżej do Dyngusa. Zawodnikom powinno przypomnieć, że zaczęła się liga i skończył czas luźnego podejścia do sparingów. Kibice do przyszłotygodniowych uciech przygotują się zapewne znakomicie, pozostaje pytanie, czy wnioski z dzisiejszego meczu wyciągną zawodnicy...

 Początek pierwszego wiosennego meczu w A-klasie był, owszem, zacięty, ale strzałów na bramkę, bądź chociażby akcji, które pozwalałyby myśleć o oddaniu takiego strzału było jak na lekarstwo. Z naszej strony o małą ich liczbę w wykonaniu miejscowych dbał chyba najlepszy dziś w naszych szeregach, Dariusz Dusiński. Pierwszą szansę po zagraniu Damiana Mirońskiego miał Kamil Kusyk, ale przy niedokładnie otrzymanej piłce uderzył nieczysto. Gospodarze dopiero po jakimś czasie przeprowadzili po niedanym kornerze Orłów kontrę, która nie zakończyła się powodzeniem. Jeśli te pierwsze pół godziny potrzebne były obu zespołom na przysłowiowe wejście w mecz, to po upływie tego czasu zaczęło się dziać. Kurowianie zaczęli systematycznie starać się o wytrącenie przeciwników z emocjonalnej równowagi, w czym bardzo ochoczo pomagali im kibice, chociaż osoby czujące obiekcję do chamstwa nie były chyba zadowolone z takiej formy wsparcia. Dłużnym zaczepkom nie pozostawał Michał Berliński, co nie skończyło się dla niego dobrze... Przed przerwą z naszej strony jeszcze tylko po próbie "Kusego" futbolówka wylądowała na górnej siatce; Garbarnia szanse na gola miała trzy - za pierwszym razem stracie punktu zapobiegł Piotr Starczynowski, za drugim skończyło się na starciu zawodników pod bramką Mateusza Karasia i lądowaniem jednego z miejscowych na murawie, a za trzecim ładne uderzenie równie ładnie obronił nasz bramkarz.

 Trafienie dla gospodarzy powinniśmy zobaczyć zaraz po przerwie, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. W 53. minucie wynik otworzył w końcu Kamil Głowacki, uderzając z prawej strony pola karnego, a piłka odbijając się od nogi "Stalina" wpadła do sieci. Orły nadal nie grały tego, do czego przyzwyczaiły jesienią. Na listę strzelców próbował wpisać się Mirosław Hajduk, ale okrutnie spudłował. Dopiero na jakieś dziesięć minut przed końcem goście przystąpili do odrabiania straty; z ich działań nic jednak nie wynikało. Najlepszej wówczas okazji nie wykorzystał Bartłomiej Bieniek, który mając odsłoniętą lwią część bramki próbował kopnąć miękko przy słupku. Bramkarz Garbarni Radosław Miazek szczęśliwie się wyratował... W 89. minucie rzut wolny podyktowany za... (tu powód może wpisać arbiter; podyktował go, więc pewnie wie), celny strzał przy słupku Rafała Wałacha i w zasadzie było po meczu. Chwilę później swój cel osiągnął Michał Zlot, "zdejmując" Berlińskiego z boiska; poza kartkami dla jednego i drugiego oraz rozgorączkowanego kapitana gospodarzy, szarpanina przeszła bez echa. Nasi oczywiście nie rezygnowali: w sytuacji sam na sam uderzenie zbiegającego z narożnika "szesnastki" Kusyka zatrzymał nogami Miazek, kolejny strzał pod spojenie cudownie wyekspediował głową Tomasz Guz. W doliczonym czasie kurowianie (a konkretnie Patryk Rukasz) ustalili wynik spotkania, zakręcając kurek z zimnym prysznicem na orle głowy. Jeśli był nam potrzebny - w porządku, wszystkie karty mamy ciągle w ręku...

 Ciekawostką nie tylko dla postronnych było osobliwe zachowania miejscowego trenera, Dariusza Gajdy już po upływie 90. minuty. Chłop miał wynik (3:0), a sprawiał wrażenie człowieka gotowego odgryźć sędziemu głowę za przedłużenie meczu o dwie-trzy minuty i pozwolenie przyjezdnym rozegrania jeszcze kornera. Rozumiemy, że "trójka do zera" wygląda lepiej, niż do jednego, ale czy ktoś tu nie przesadził? A może jeszcze bał się, że odrobimy straty? Albo, że nie zdąży na Familiadę? Z boiska powinno mu chyba wystarczyć - mecz w wykonaniu lidera był na poziomie żartów serwowanych przez prowadzącego słynny teleturniej...

                               

Wiadomo, lepiej patrzeć z góry, ale czy było na co?

Garbarnia Kurów - Orły Kazimierz 3:0 (0:0)

Głowacki 53, Wałach 89 w, P. Rukasz 90+4

Garbarnia: Miazek - Głowacki, T. Guz, Hajduk, Figiel - Zlot, Wałach, K. Rukasz, Bociański (88 Sadurski), Stelmach - Gotowała (71 P. Rukasz)

Orły: Karaś - Starczynowski, Dusiński, Dryk, Sikora II - D. Guz (74 Strojek), Bieniek - Kusyk, Miroński (66 Pyśniak), Berliński - Sikora I

Żółte kartki: Stelmach, Wałach, Zlot, T. Guz - Berliński, Miroński

Czerwone kartki: kierownik drużyny (35, za niesportowe zachowanie) - Berliński (90, za drugą żółtą)

Sędziował: Kapusta oraz Wierzbowicz i Wysocki

Widzów: -140

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości