Nie dał rady Gołąb, dał radę "Bocian"

Nie dał rady Gołąb, dał radę "Bocian"

Nie udało się piłkarzom Orłów sprawić niespodzianki i jako pierwszemu zespołowi w ligowej stawce urwać punktów przewodzącemu tabeli Mazowszu. Na pocieszenie pozostaje nam świadomość, że 2:1 to najniższa wygrana stężyczan w tym sezonie (do tej pory było to 3:0), a Jakub Bociański jest pierwszym zawodnikiem któremu udało się pokonać bramkarza Rosołów.

 Orły, bez Adama Skulimowskiego i Dawida Matyjaszka, nie powtórzyły wprawdzie swojego świetnego występu z Żyrzyna, ale przez całe spotkanie pozostawały równorzędnym przeciwnikiem dla najlepszego jak dotąd teamu w lidze. Samo spotkanie było dość podobne do tego inauguracyjnego z Górą Puławską, lecz na pewno na wyższym poziomie zaciętości w każdym fragmencie boiska, przez co dogodnych sytuacji strzeleckich było stosunkowo niewiele. Goście po zmarnowaniu swej pierwszej (bardzo dogodnej) nie pomylili się za drugim razem. Z lewej strony dośrodkował Aleksy Lisowski, a Patryk Zimny, uderzając na raty, skierował piłkę do bramki. W międzyczasie nasz zespół po dwóch akcjach Tomasza Zawiślaka po dwakroć obił słupek bramki Mazowsza. Do trzech razy sztuka – pięć minut po stracie gola futbolówkę przejął Jakub Bociański i uderzając w okienko precyzyjnie, mocno, z wykorzystaniem poprzeczki, sprawił że Łukasz Kuśmierz skapitulował po raz pierwszy w obecnych rozgrywkach.

 W drugiej połowie Mazowszu zaczęło się trochę bardziej spieszyć, co było również powodem pojawienia się na boisku trenera Marcina Gajdzińskiego (nie mógł dziś skorzystać z najbardziej bramkostrzelnego Tomasza Sikory). Przyjezdni bliscy byli odzyskania prowadzenia, ale po strzale z pola karnego piłkę końcówkami palców na róg odbił Mateusz Karaś. Po drugiej stronie boiska znów szczęścia próbował Bociański, ale egzekwowany pod poprzeczkę rzut wolny z 20 metrów "poszedł" chyba trochę za bardzo w środek bramki, przez co Kuśmierz zdołał przenieść piłkę ponad nią. Po repecie z kornera po raz trzeci dzisiaj trafiliśmy w słupek, tym razem uczynił to Bartłomiej Hemperek. Chwilę później chyba jedyny dziś tak poważny, ale decydujący o wyniku błąd popełnili nasi obrońcy. Ich gapiostwo i pozostawienie samym sobie kilku atakujących ułatwiło sprawę kapitanowi gości Mateuszowi Utnickiemu, który zdążył przyjąć, ustawić sobie piłkę i huknąć pod poprzeczkę. Orły do końca próbowały walczyć o wyrównującą bramkę, ale z kulawym Damianem Mirońskim na szpicy (od 39. minuty grał z krwawą dziurą w nodze po brutalnym wejściu Andrzeja Bieryły) nic już nie zdziałały przeciwko dobrze zorganizowanej defensywie stężyczan.

 Pewnie znów oberwie się nam, że "Orły płaczą na sędziów", ale wobec dzisiejszej postawy arbitra głównego nie będziemy milczeć. Punktował nas bezlitośnie w dowolnych sytuacjach, już do 17. minuty pokazał nam trzy kartki, a osobną kwestią pozostaje, ile z nich zostało wyciągniętych zasadnie; przecież już w majowym meczu z Serokomlą zapowiedział, że będzie nas kartkował, więc dziś tylko dopełnił swej obietnicy. O tym, że dla rywali w analogicznych sytuacjach był nad podziw i wszelką miarę wyrozumiały, nie ma co wspominać. Na pytanie, dlaczego nie widział ich przewinień może odpowiedzieć tylko trenerski klasyk:

 I sami nie wiemy, która z tych opcji jest lepsza...

 Na koniec wspomnijmy jubileusz Michała Berlińskiego, który dziś po raz 250. pojawił się na boisku w ligowym meczu Orłów i w nagrodę wyprowadzał do gry zespół jako jego kapitan. Ćwierć tysiąca gier – to pierwszy taki przypadek w historii naszego klubu. Brawo Michał!

Orły Kazimierz – Mazowsze Stężyca 1:2 (1:1)

Bociański 39 – Zimny 34, Mateusz Utnicki 68

Orły: Karaś – Pyśniak, Miturski, Żybura – Saran – Bociański – Hemperek (88 Błaziak), Berliński (k), Zawiślak – Tusiński (86 Dusiński), Miroński

Żółte kartki: Bociański, Miroński, Berliński, Pyśniak, Żybura – Marczak, Zimny

Czerwona kartka: Pyśniak (90+3, za drugą żółtą)

Sędziował: Brzozowski oraz Karol Szczołko i Syska

Widzów: –80

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości