And the Oscar goes to... Mr. Leszczyński!
Identyczny wynik jak w poprzednim sezonie osiągnęły Orły Kazimierz na boisku w Janowcu. Gospodarze znów zwyciężyli 2:0, znów dzięki dwóm trafieniom Oskara Leszczyńskiego. Po intensywnych opadach deszczu obiekt Serokomli był, delikatnie mówiąc, w nie najlepszym stanie i z tego też powodu sobotnie spotkanie toczone było w anormalnych warunkach. Jeśli komuś miało to pomóc, to raczej Orłom – zrównywało bowiem szanse wyżej notowanych gospodarzy i niżej notowanych gości, jednakowo utrudniając im życie – lecz janowczanie i tak wyszli na swoje.
Opiekun Orłów Damian Miroński wystawił do gry w podstawowym składzie trzech zawodników, którzy w tym sezonie nie zaznali do tej pory tej przyjemności. Adam Juszczuk, pod nieobecność Leszka Lisa (sprawy osobiste) i Mateusza Karasia (leczy kontuzję), po raz pierwszy w życiu stanął między słupkami od pierwszej minuty w meczu seniorskich rozgrywek piłkarskich – wcześniej w tym sezonie zagrał tylko 21 minut w pucharowej grze w Garbowie. Po czteroletniej przerwie od futbolu treningi wznowił nasz wychowanek Artur Tusiński – miał wystąpić 45 minut "na maksa", ale bez problemu wytrzymał 90, nie odstawiając nawet na chwilę nogi w roli defensywnego pomocnika. Wreszcie Konrad Łukowski, zawodnik puławskiej Wisły w latach 1989–2006, który kontynuuje karierę po jeszcze dłuższej niż Tusiński przerwie. 38-latek partnerował dziś w formacji ataku Mirońskiemu.
Spotkanie było, jak uwielbiają to określać komentatorzy, "typowym meczem walki" o dużej intensywności, która dodatkowo, wobec zalegających w wielu miejscach kałuż, w których piłka kopnięta nawet z dużą mocą nagle stawała lub wykonywała zaskakujący piruet, zawierała w sobie znaczne pokłady pokazów kabaretowych, rozbawiających nielicznie zgromadzonych w tę pogodę widzów. Boiskowe warunki sprawiły, że pojedynek od początku był bardzo wyrównany, choć w pierwszej połowie to przyjezdni byli bliżej gola. Po strzale Mirońskiego piłkę odbił bramkarz Jakub Niedziela, po składnej akcji Jakuba Nachowicza, Łukowskiego i Mirońskiego ponad poprzeczką uderzył Jan Niezabitowski, a przy próbie Nachowicza znów udanie interweniował Niedziela. Szkoda też niewykorzystania rzutu wolnego, podczas którego gospodarze skupili się na budowie muru, a trójką piłkarzy Orłów z jednej i trójką z drugiej jego strony zupełnie się nie przejęli... Serokomla nie pozostawała nam w ofensywie dłużna, jednak rzadziej decydowała się na strzały, poza tym często przegrywała z dużą kałużą umiejscowioną po prawej stronie placu, przed polem karnym, w której działy się istne cuda. Dzielnie też radził sobie duet naszych stoperów, przytomnie wyjaśniający większość sytuacji Michał Berliński i Błażej Maciejczyk. Zwłaszcza ten drugi zaliczył przed przerwą wiele skutecznych, zdecydowanych interwencji i nie przesadzimy pisząc, że był wtedy najlepszy na boisku. Los mógł mu na koniec tej odsłony spłatać jednak okrutnego figla – po rzucie rożnym piłka odbiła mu się od twarzy i trafiła w spojenie...
Po przerwie zmieniły się połowy, a tym samym warunki w jakich jednym i drugim przyjść miało bronić i atakować. 58. minuta, rzut wolny z około 25 metrów wykonuje Oskar Leszczyński i piłka niestety ląduje w naszej siatce. Chwilę później akcja Orłów, podanie ze środka do znajdującego się na spalonym Mirońskiego, piłka odbija się w międzyczasie od nogi gracza z Janowca, a szkoleniowiec niebiesko-żółtych dosięga celu. Arbiter pokazał na środek boiska, jednak wyciągnięta chorągiewka jego asystenta nie dawała mu spokoju i po dłuższym zawahaniu, konsultacji i przeanalizowaniu problemu ostatecznie gola anulował. W 66. minucie nieudany wykop Juszczuka dał szansę Serokomli, której w finale nie zmarnował Leszczyński, po raz drugi wpisując się na listę strzelców. Orły próbowały jeszcze się odgryzać, jednak ich linia pomocy nie miała dziś swojego dnia i nie za bardzo potrafiła pomóc w transporcie piłki od obrońców do napastników. Brakowało Roberta Grzyba, Jacka Banasia... Ograniczony na takim boisku w korzystaniu ze swoich głównych atutów był też Jakub Bonecki. Bliżej, niż Orły bramki kontaktowej, byli gospodarze podwyższenia wyniku, co jednak ostatecznie nie miało miejsca. W kilku sytuacjach szybszy od rywali był Juszczuk, który zapisał na swym koncie kilka udanych interwencji, a o kałużach nie będziemy po raz kolejny pisać. Nasz zespół kończył mecz w osłabieniu po czerwonej kartce dla Berlińskiego, który w męskiej walce – obaj intensywnie przytulali się do siebie, ale to nie "Beretowi" opłacała się wywrotka – zatrzymał i powalił wychodzącego na sam na sam z bramkarzem przeciwnika.
Orły przegrały, bo nie wykorzystały tego, co miały w pierwszej połowie, a po 45. minucie zabrakło im doświadczenia, skuteczności i sprytu, które z kolei zaprezentowała Serokomla. Jedynym pozytywnym, ale i bardzo ważnym akcentem tego spotkania było wejście na murawę w 78. minucie Krystiana Frąga. Wychowanek Puławiaka, później gracz Wisły, od 2020 Orłów (w poprzednim sezonie w zespole trampkarzy starszych dwanaście meczów i osiem goli), po króciutkim ponownym pobycie tego lata przy Hauke-Bosaka wrócił niedawno do naszego klubu i do ekipy juniorów młodszych, a dziś zadebiutował w pierwszym zespole. 15 lat i 119 dni – to właśnie obecny wiek Krystiana, najmłodszego piłkarza dorosłej drużyny Orłów w historii ich występów w rozgrywkach PZPN, pierwszego poniżej 16. roku życia. Dopiero cofając się do lig LZS znajdziemy w sezonie 1996–97 młodszego, mianowicie Łukasza Włodka.
Krystian Frąg tuż przed rozpoczęciem historycznego dla siebie i dla swojego klubu spotkania
Serokomla Janowiec – Orły Kazimierz 2:0 (0:0)
Leszczyński 58 w, 66
Orły: Juszczuk – Bonecki, Berliński (k), Maciejczyk, Lasota – Tusiński – Niezabitowski (71 Borowski), Bulzacki (78 Frąg), Nachowicz – Łukowski (83 Walaszczyk), Miroński.
Żółte kartki: Łucjanek – Miroński, Berliński, Bonecki (czwarta w sezonie – PAUZA).
Czerwona kartka: Berliński (83, za faul taktyczny).
Sędziował: Miłosz Grzelak oraz Cięciara i Niezbecki.
Widzów: +30.
Komentarze