Orły coraz bardziej czerwone
Zupełnie nie udał się naszym Orłom dzisiejszy mecz IV kolejki A-klasy, w którym gościliśmy na naszym stadionie Wodniaka z Piotrawina i Łazisk. Choć samą grą w niczym nie ustępowaliśmy rywalowi, to splot niefortunnych zdarzeń doprowadził do tego, iż przez dużą część spotkania musieliśmy grać w podwójnym osłabieniu. Trochę bawi, że w dziewięciu na jedenastu potrafiliśmy nawet lekko zdominować Wodniaka (przyjezdnym do śmiechu nie było), bardzo smuci zerowa zdobycz punktowa i to, że będziemy mieli nielichy problem z zebraniem jedenastu graczy na przyszłotygodniowy mecz w Janowcu...
Pierwsza połowa dzisiejszego starcia była bardzo wyrównana, oba zespoły zaprezentowały futbol na podobnym poziomie, ale który przez pierwsze pół godziny nie był futbolem skutecznym. W tym okresie najlepszej okazji Wodniak nie wykorzystał, gdy po strzale z bliskiej odległości Leszek Lis z ledwością przeniósł piłkę po poprzeczce na rzut rożny. W odpowiedzi naszych, po centrostrzale Jakuba Boneckiego tylko ofiarna interwencja Andrzeja Kłaka (uderzył głową w słupek) uchroniła piotrawinian przed stratą gola. W 32. minucie radość zapanowała w szeregach gości – po rozegraniu kornera wypychany byle dalej od pola karnego Artur Nowaczek zdołał oddać strzał, po którym futbolówkę podbił głową Michał Berliński i ta wpadła do siatki. Nasz bramkarz komentował potem, że gdyby nie to nieszczęsne dotknięcie prawdopodobnie dopadłby do piłki... Niebiesko-żółci zareagowali najlepiej jak mogli – Amadeusz Żybura ruszył środkiem pola, wyłożył futbolówkę na prawo do Boneckiego (gracz Wodniaka był o włos od przecięcia tego podania, ale zabrakło mu centymetrów), który posłał długą, precyzyjną piłkę po ziemi na piąty metr do Damiana Mirońskiego, a ten przydzwonił pod poprzeczkę. To była akcja z ligi znacznie wyższej niż siódma, ale dziś taka jedyna... W końcówce pierwszej połowy doszło jeszcze do spięcia między oboma zespołami, za które żółtymi upomnieniami zapłacili Błażej Maciejczyk i Kamil Korecki.
Po zmianie stron bogini Fortuna całkowicie się od nas odwróciła. 49. minuta i rzut wolny wykonywany niedaleko linii autowej, na wysokości jakiegoś 30. metra, zamieszanie pod bramką i Kamil Książek pakuje piłkę do siatki. Minęła tylko chwila, gdy zawodnik gości wykonał podanie do kolegi w "czeską uliczkę" między obrońców i po ratunkowej interwencji Żybury na tymże zawodniku orli stoper został usunięty z boiska. Wprawdzie nasz gracz twierdził, że kontakt był minimalny i wątpliwe, by miał spowodować upadek, to nie można zaprzeczyć temu, że powód do użycia gwizdka Amadeusz dał. A gdy sędzia tłumaczy, że "widział w telewizji", jak w takiej sytuacji dają czerwoną, więc i on dał – nic już nie da się zrobić. Na zdecydowaną sugestię kapitana o pozycji spalonej odrzekł z kolei, że ma "laser w oku" i za jego pomocą wykrywa ofsajdy (!). Znów upłynęło parę minut, rzut rożny wykonują przeciwnicy, futbolówka trafia do Bartosza Cięszczyka i 1:3... Dwa rożne i wolny – w ten sposób Wodniak pokonywał Orły. Po trzech minutach niedaleko szesnastki fauluje Maciejczyk – sytuacja z gatunku tych, kiedy zarówno pokazanie kartki, jak i oszczędzenie faulującego da się jednakowo uzasadnić. Arbiter zdecydował się na wyciągnięcie kartonika, a że Błażejowi częstokroć trudno zachować recenzję formy sędziów dla siebie, to po przelaniu jego komentarza na papier pomeczowego załącznika szykuje mu się parotygodniowy odpoczynek. Kolejne dwie minutki, Berliński niedokładnie podaje do boku, strata, kontra i Grzegorz Turski podwyższa na 1:4...
Można było się załamać, ale trzeba było grać jeszcze ponad pół godziny. Orłom nieco otuchy dodała sytuacja z 61. minuty, gdy kuriozalny błąd zaliczył Kłak. Po podaniu od obrońcy chciał po obwodzie odegrać do kolejnego z defensorów, ale zamiast tego posłał piłkę... za siebie, gdzie odbiła się od słupka i dobił ją do sieci czyhający na takie okazje Miroński. Trener gospodarzy był bliski hat-tricka, ale po jego kolejnym uderzeniu piękną robinsonadę zaliczył golkiper piotrawinian. Trudno to wytłumaczyć, ale Wodniak (grając jedenastu na dziewięciu) z jakiegoś powodu nie był w stanie przycisnąć Orłów do muru; co więcej, to miejscowi stwarzali więcej sytuacji. Część z nich była dobra, niezła, ale żadna stuprocentowa. Wszystko to razem było jednak dość frustrujące dla piłkarzy gości i ich trenera Michała Kusia, głośne niezadowolenie z dramatycznej postawy drużyny wyraził też prezes tego klubu. Nasi robili co mogli, ale grać w dziewiątkę i starać się o gole, to jak gryźć suchary bezzębną szczęką. W 81. minucie strata Jakuba Nachowicza, kolejna kontra i Grzegorz Turski ustalił wynik spotkania. Szkoda, że dopiero w końcówce odkryliśmy że sędzia główny reaguje na komendy i po rzuceniu hasła "żółta kartka!" da ją każdemu, samemu wcześniej nawet się nie spodziewając. Nie opanował jeszcze tej sztuczki przy komendzie "czerwona kartka!", nawet z pomocnym "miał już żółtą!"; w tej sytuacji dłuższy czas mielił dane, po usłyszeniu od obwinionego "przecież dopiero co wszedłem!" system omal się nie zawiesił, ale spokojnie, jeszcze się uczy... Nic to, że komendy te rzucano z rozbawieniem dla otarcia łez i pewnym rozczuleniem dla "fachowego" rozjemcy, kolejnego na naszym meczu w ostatnich tygodniach...
W ostatniej minucie doliczonego czasu ewenement – po faulu Marka Błaszczaka jedenastka dla Wodniaka, do piłki podchodzi Patryk Turski i... Lis odbija piłkę. Tak samo jak w czerwcu w Piotrawinie. Tak samo jak w październiku 2018 w Bochotnicy. Trzy razy Patryk Turski podchodził do karnego, trzy razy posyłał piłkę w lewą stronę broniącego i trzy razy Leszek wychodził z tego zwycięsko!
Adrian Mróz obejrzał dziś czwartą żółtą kartkę w tym sezonie ligowym (a jeszcze jedną został napomniany w Pucharze), co oczywiście skutkuje odsunięciem go od gry w jednym meczu. To zjawisko wystąpiło najszybciej w historii klubu, nigdy wcześniej żaden piłkarz Orłów nie pauzował za żółte kartki po raptem czterech meczach (w sezonie 2000–01 Dariusza Bodaka ta przykrość spotkała po sześciu kolejkach, podobnie jak w sezonie 2009–10 Marcina Kowalika i w sezonie 2012–13 Rafała Ciuciasa; również po sześciu kolejkach z udziałem Orłów pauzował w rozgrywkach 2019–20 Michał Berliński, z tym że po siódmej serii gier, bowiem w międzyczasie mieliśmy kolejkę pauzy).
Amadeusz Żybura już po raz dziewiąty w orlej karierze został usunięty z placu gry przez sędziego przed końcem meczu – to absolutny rekord klubu, w tej statystyce nawet Berliński odstaje od lidera.
Zdobycze Orłów w tym sezonie ligowym:
– pięć czerwonych kartek,
– cztery gole.
Orły Kazimierz – Wodniak Piotrawin-Łaziska 2:5 (1:1)
Miroński 35, 61 – Nowaczek 32, Książek 49, Cięszczyk 54, G. Turski 59, 81
Orły: Lis – Błaszczak, Maciejczyk, Żybura, Lasota – Bonecki (60 Borowski), A. Mróz, Berliński (k, 67 Guz), Pogoda (46 Nachowicz) – Niezabitowski, Miroński.
Żółte kartki: A. Mróz (czwarta w sezonie – PAUZA), Maciejczyk, Lis, Bonecki – Korecki, Książek, Malan, P. Turski.
Czerwone kartki: Żybura (51, za faul taktyczny), Maciejczyk (57, za drugą żółtą).
Sędziował: J. Komendarski oraz Kołodziejczyk i T. Włodek.
Widzów: ~50.
W 90+3. minucie P. Turski nie wykorzystał rzutu karnego (Lis obronił).
Komentarze