Popsuli święta gospodarzom

Po raz drugi w tym roku Orły mierzyły się na swoim boisku z liderem tabeli rozgrywek A-klasy i po raz drugi musiały uznać wyższość przeciwnika. Dobra wiadomość jest taka, że do końca czerwca z żadnym przodownikiem już raczej nie zagramy...
Spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawe, nic więc dziwnego że na trybunach bochotnickiego obiektu zebrało się dziś ponad dwustu widzów (zaznaczyć wypada, że zdecydowaną przewagę mieli przyjezdni). Ciekawie również z powodu odmiennych stylów gry, jakie prezentują oba zespoły: Orły bardziej techniczny, Garbarnia agresywny i siłowy. Miejscowi chcieli swój system narzucić kurowianom, lecz sami nie wyglądali dziś w nim najlepiej, a cóż tu dopiero mówić o dominacji nad rywalem... Trzeba oddać najlepszemu teamowi w stawce, że obrał bardzo skuteczną taktykę neutralizacji konkurentów – polegała ona na nieustannym wbieganiu/wskakiwaniu w przeciwników, nawet kosztem własnych obrażeń. W ten sposób Orły traciły piłkę, nerwy i zdrowie, a prowokowana publiczność miała pretekst do wywierania presji na arbitrze (choć młody sędzia raczej nie pękał) – same korzyści... Odmienny był też sposób na zdobywanie bramek: gospodarze próbowali spokojnego rozegrania i przemyślanych zagrań (co ze względu m.in. na brak współpracy linii pomocy i ataku nie bardzo im wychodziło), goście zaś praktycznie, kiedy tylko mieli piłkę, szybko przesuwali się do przodu, próbując uderzać z dalszych odległości. Kiedy się próbuje, to coś wpaść musi i w taki właśnie sposób zwycięzcy zdobywali dziś bramki.
Pierwszy bliski powodzenia był Tomasz Guz, jednak piłka po jego główce poszybowała tuż nad poprzeczką naszej bramki. Więcej szczęścia miał Paweł Wolszczak, który uderzył efektowną przewrotką w polu karnym, a futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Z naszej strony największe zagrożenie stwarzał Dawid Matyjaszek – jego silny strzał z rzutu wolnego pod poprzeczkę tuż przed przerwą zdołał wyjąć Michał Karnas, a również z wolnego, już po zmianie stron, ostemplował tęże poprzeczkę. Wspomnijmy jeszcze wymarzoną sytuację gości, kiedy stojący tuż przed linią bramkową dwaj osamotnieni gracze Garbarni nie potrafili zdobyć gola. Obraz gry co do zasady nie zmieniał się, nadal walka (wręcz!) toczyła się głównie w środkowym sektorze boiska. Tak było aż do 71. minuty, kiedy to strzał z dystansu Marka Sadurskiego znalazł drogę do bramki Mateusza Karasia. Po tym ciosie Orły praktycznie wyłączyły się z aktywnej walki o zdobycie meczowego punktu. Garbarze mieli więc więcej czasu i miejsca na oddawanie kolejnych strzałów: na pięć minut przed końcem z około 20 metrów celnie przymierzył Mateusz Bieniek, a w doliczonym czasie ostatni sztych zadał nam (na raty) Paweł Partycki. I nawet honorowe trafienie w "kurowskim stylu", z jakichś 25 metrów, rozzłoszczonego Kamila Kusyka nie otarło nam łez...
Orły Kazimierz - Garbarnia Kurów 1:4 (0:1)
Kusyk 90+2 - Wolszczak 34, Sadurski 71, Bieniek 85, Partycki 90+1
Orły: Karaś (k) - Dusiński (46 Lipnicki), Miturski, Kusyk, Żybura - Pyśniak (76 Starczynowski), Bociański, Matyjaszek, Błaziak (63 Zawiślak) - Berliński, Miroński
Żółte kartki: Dusiński. Berliński (czwarta w sezonie - PAUZA), Żybura (czwarta w sezonie - PAUZA), Bociański, Miturski - Stelmach, Sadurski
Sędziował: Grządziel oraz Kamiński i Niezbecki
Widzów: +200
Komentarze