Prowadzili 3:0 i... zgłupieli

Prowadzili 3:0 i... zgłupieli

Piłkarze Orłów Kazimierz nie przegrali wyjazdowego meczu XXIII kolejki klasy A z Kadetem Lisów i tym samym, zgodnie z planem, przeskoczyli rywala w ligowej tabeli. Gościom udało się nawet wygrać, dzięki czemu przedłużyli swoje – oparte już głównie na matematycznych wyliczeniach –​ nadzieje na wskoczenie przed końcem sezonu na miejsce wyższe, niż obecnie zajmowane trzynaste.

 Licznie przybyli do podlubartowskiego Lisowa kibice Orłów po pierwszych minutach przecierali oczy ze zdumienia, kiedy ich ulubieńcy zaskakująco szybko i łatwo uzyskali prowadzenie 3:0. Zaraz po pierwszym gwizdku sędziego wymienili oni raptem kilka podań, Konrad Łukowski wypatrzył uciekającego obrońcom Damiana Mirońskiego, a ten po otrzymaniu odeń piłki w rogu pola bramkowego pokonał Dawida Bigoraja. Działo się to między 10. a 15. sekundą gry i żałujemy, że nie użyliśmy stopera, ale i bez niego to trafienie jest bardzo mocnym kandydatem do miana najszybszego gola w prawie 25-letniej historii uczestnictwa Orłów w rozgrywkach PZPN. Kolejne bolesne dla Kadeta wydarzenie miało miejsce w 6. minucie, gdy gracze w niebieskich strojach zrobili użytek z wąskich rozmiarów boiska. Łukowski wyrzucił piłkę z autu bardzo daleko, aż na głowę stojącego pod bramką Michała Berlińskiego (dziś pierwszy raz od bardzo dawna jako boczny pomocnik), który w ten sposób podwyższył wynik. Orły atakowały dalej. Doskonale do strzału z kilkunastu metrów złożył się trener gości, ale piłka została w tym przypadku odbita przez obrońcę. Ten blok był jeszcze przepisowy, ale gdy po dośrodkowaniu Karola Borowskiego futbolówka została zatrzymana ręką – arbiter musiał orzec rzut karny. A jeśli rzut karny, to Łukowski i zaczynamy od środka. To była dopiero 17. minuta! Notabene, już czwarty raz w tym roku Karol wywalcza jedenastkę: także za rękę rywala po jego wrzutce podyktowano go z Mazowszem i Michowem, a po faulu na nim – z Serokomlą. Borowskiemu w tej części gry udało się też wykonać idealne, prostopadłe zagranie obok Bigoraja, prosto do czekającego przy dalszym słupku "Bereta", który niestety nie trafił z metra do pustej bramki.

 Lisowianom nie udało się w pierwszej połowie uzyskać gola kontaktowego, ale nie byli bardzo dalecy od celu. Czytelnicy zamieszczonej przed meczem na naszym portalu prezentacji przeciwnika dobrze zresztą wiedzieli, że Kadet potrafi po przerwie zagrać zupełnie inne 45 minut niż na otwarcie spotkania. Czy artykuł przeczytali wszyscy nasi zawodnicy – nie wiadomo, ale stało się to, przed czym ostrzegał: gospodarze zaczęli trafiać i wrócili do gry! Na samym początku to jeszcze Orły były bliskie zdobycia czwartego punktu, lecz skuteczną (i bolesną) interwencję zaliczył golkiper. W 57. minucie kazimierzanie ucięli sobie drzemkę, piłka przez środek trafiła do Dawida Misiaka, a ten ładnym uderzeniem z kilkunastu metrów zmieścił ją przy słupku. Następnie to znów niebiesko-żółci mogli "zabić mecz", podwyższając na 4:1 – będący za linią środkową Miroński przytomnie zagrał ze skrzydła na środek do osamotnionego Łukowskiego, a ten po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów ze spokojem posłał piłkę lobem ponad bramkarzem, prosto do siatki w słupek! To znów się zemściło, w 73. minucie Daniel Sowiński oddał spod linii autowej zaskakujący strzał pod poprzeczkę, zmniejszając straty do 2:3 i... wykonując przy okazji efektownego, choć niezamierzonego fikołka. Zgodnie z obowiązującą dziś zasadą przekładańca murawa oddała głos Orłom, które znów od tego głosu się wstrzymały. Tym razem to Miroński powinien podwyższyć wynik, ale Bigoraj instynktownie odbił piłkę nogą. W innej sytuacji szkoleniowiec przyjezdnych próbował podczas kontry dośrodkować z prawej flanki w szesnastkę, ale zrobił to zdecydowanie za mocno i futbolówka wylądowała na przeciwległym aucie. No więc znów kara – 83. minuta, daleki wyrzut z autu (Jakub Nachowicz zarzekał się, że powinien on zostać przyznany jego drużynie) i Mateusz Romanek trafił w prawe okienko na 3:3. W międzyczasie kadeci oddali z bliskiej odległości wiele strzałów na bramkę Mateusza Karasia, kopiąc głównie w okoliczne drzewa. Frajerstwo gości i tak byłoby niesamowite, szczęśliwie uchronili się przed nim dzięki trafieniu z 87. minuty: po akcji lewą stroną długie podanie zaliczył "Dymek", a gości – już właściwie leżąc – czubkiem buta uratował naciskany przez obrońcę Borowski.

 Mecz dwóch najsłabszych drużyn w lidze, niewątpliwie emocjonujący, lecz niestojący na wysokim poziomie, zakończył się pozytywnie dla gości, choć w kontekście kwestii pozostania w lidze – wobec zwycięstwa Draco z Mazowszem – może nie mieć on już żadnego znaczenia. Patrząc wybitnie chłodnym okiem, uratować Orły (i przy okazji Kadeta) przed B-klasą może już tylko (nie)spodziewany prezent od Lubelskiego Związku...

 Miroński ma niesamowite szczęście do znajdowania piłce drogi do siatki w pierwszych 60 sekundach gry. Uczynił to już po raz czwarty, czyli częściej niż wszyscy pozostali w tym względzie razem wzięci! Jak zawsze przy takich historiach nie możemy zagwarantować, że poniższa lista jest kompletna (w sezonie 1997/98 brak danych o minutach i autorach zdecydowanej większości bramek, w sezonach 1998/99 i 1999/2000 brak danych o strzelcach przy blisko dwudziestu trafieniach, a przy jeszcze większej liczbie o ich minutach; później również, choć już tylko w pojedynczych przypadkach), poza tym niemal żaden z trenerów, kierowników czy reporterów nie mierzył czasu stoperem i moment wbicia gola zawsze był i jest podawany z dokładnością do minuty (przynajmniej obecnie; mamy nadzieję, że kiedyś nie było z tym gorzej...).

Gole dla Orłów w pierwszej minucie:

4 – Damian Miroński (3 maja 2014 z Jaworzanką Rogów; 21 maja 2016 z Piaskovią Piaski; 11 czerwca 2016 ze Stalą Poniatowa; 29 maja 2022 z Kadetem Lisów, ok. 10–15 sekundy)

1 – Karol Jaruzel (28 września 2002 z Wawelem Wąwolnica, ok. 25 sekundy), Wojciech Starek (10 kwietnia 2005 z Hetmanem Gołąb), Mateusz Marcinkowski (30 maja 2009 z Cisami Nałęczów)

  

Kadet Lisów – Orły Kazimierz 3:4 (0:3)

Misiak 57, Sowiński 73, Romanek 83 – Miroński 1, Berliński 6 g, Łukowski 17 k, Borowski 87

Orły: Karaś – Bonecki (81 Błaziak), Nachowicz (k), Maciejczyk, Błaszczak – Śpiewak – Borowski, Urbaś (90+1 Guz), Berliński (74 Frąg) – Miroński, Łukowski.

Żółte kartki: Gątarski, Madejski (Kadet).

Sędziował: Szymański oraz Kuziel i Szlakiewicz.

Widzów: ~80.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości