Dwa szybkie gole dają Wilkom pierwsze pole

Dwa szybkie gole dają Wilkom pierwsze pole

Orły przed meczem były skoncentrowane na swoich zadaniach, ale po przyjęciu na samym początku dwóch ciosów zupełnie straciły koncept

Żadnego punktu nie wywieźli piłkarze Orłów z jak zawsze wzorowo przygotowanego Gminnego Stadionu Sportowego w Szczekarkowie. Dwukrotnie posłane na deski już w pierwszych dziesięciu minutach gry nie potrafiły uzyskać ani bramki kontaktowej, ani – już przy wyniku 0:3 – honorowej. Dla graczy Damiana Mirońskiego jest to już, wliczając mecze kontrolne, pucharowy i ligowe, szósta kolejna porażka w ostatnich dwóch miesiącach. Kiedy rozstrzygnięcie inne, niż przegrana?

 Grający szkoleniowiec gości na przedmeczowej odprawie polecił swym podopiecznym silny pressing na połowie rywala od pierwszego gwizdka. Jakież było zdziwienie przyjezdnych, gdy od samego początku to Wilki rzuciły im się do gardeł i puściły je dopiero przy stanie 2:0! Piąta minuta, niezrozumienie dwóch naszych obrońców i złe ustawienie bramkarza pomogło w zdobyciu gola Mateuszowi Marcinkowskiemu, który oddał zaskakujący, półgórny strzał z mało komfortowej pozycji z około 30 metrów i trafił... Minuta dziesiąta, rzut wolny wykonywany tuż przed polem karnym, rozpoczynający delikatnym ruchem nogą wystawia piłkę Sebastianowi Dziwiszowi, który wykonuje stosunkowo precyzyjny strzał obok muru, no ale jednak w środek bramki. I wpadło... W międzyczasie Wilki były o włos od jeszcze jednego trafienia, tym razem jednak Leszek Lis przeniósł futbolówkę po silnym strzale z kilku metrów końcami palców ponad poprzeczką. Później miejscowi, po zaspaniu naszej drużyny, zagrozili nam trafiając właśnie w rzeczoną poprzeczkę. Pozostając przy terminologii bokserskiej, Orły jakoś wróciły do pozycji pionowej i słaniając się początkowo na nogach próbowały wyprowadzać ciosy, ale brakowało tym ruchom dynamiki i celności. Trzeba wprawdzie przyznać, że w drugim i trzecim kwadransie były aktywniejsze od gospodarzy (którzy również miewali swoje szanse), ale było to za mało na dobrze zorganizowaną defensywę Wilków.

 Trzeci i ostatni gol w tym meczu padł pięć minut po przerwie. Po dośrodkowaniu w pole karne defensor gości wykopywał piłkę z szesnastki tak niefortunnie, że interweniować musiał Lis. Futbolówka niestety spadła pod nogi Kacpra Głogowskiego, a ten dobrze wiedział co z nią zrobić. Więcej bramek widzowie nie zobaczyli, a zrekompensować się to próbował sędzia obficie napominając zawodników żółtymi kartkami. Jeśli ktoś w niedzielne popołudnie wypadł gorzej niż drużyna Orłów, to był to właśnie główny arbiter. O ile do pierwszych 45 minut w jego wykonaniu nie było się o co specjalnie przyczepić, o tyle po zmianie stron całkowicie stracił kontrolę nad sytuacją. Wyciągając co chwila kartonik z absurdalnych, sobie tylko znanych (albo i nie) powodów, krzywdził obie strony, wprowadzając na boisku ogromną nerwowość i likwidując resztki szacunku do swojej osoby. Jeśli zawody nie są brutalne – a te na pewno nie były – a mimo to wyciągnięto "żółtko" aż dwanaście razy, to znaczy że na murawie panuje chaos, nad którym nikt nie panuje. Nie potrafisz – nie pchaj się na afisz, jak mawia stare przysłowie, a leczenie kompleksów kosztem innych nie rozwiąże tego problemu. O ile w przypadku każdej boiskowej decyzji sędzia zawsze może zasłonić się prawem do własnej interpretacji zdarzeń (i z tym trudno polemizować), to pogrążający go – oby dosłownie – numer wywinął po zakończeniu spotkania, kiedy szybko spakował się i zwiał w siną dal. Ani przedstawiciel gospodarzy, ani przedstawiciel gości nie widział na oczy załącznika do sprawozdania z zawodów z długą listą upomnianych i ukaranych zawodników, nikt nie miał możliwości weryfikacji poprawności nazwisk, nikt go też nie podpisał, ani nie miał możliwości wniesienia protestu – to wszystko stanowi wielokrotne złamanie regulaminu rozgrywek i nie pozostaniemy wobec tego bierni, szykując już wniosek do odpowiedniej instancji o dyscyplinarne ukaranie gagatka.

 Co jeszcze o sporcie? Trochę może dziwić, że Wilki grając jedenastu na dziesięciu, a potem na dziewięciu nie potrafiły nie tylko strzelić kolejnych goli, ale nawet osiągnąć przewagi nad osłabionym, zdenerwowanym i zdezorientowanym rywalem. Z drugiej jednak strony – po co im to? Bezbłędna taktyka trenera Marcina Zielińskiego sprawiła, że to Wilki od dziesiątej do dziewięćdziesiątej minuty trzymały nas na smyczy i mogły pozwolić sobie na spokojne dogranie meczu i awansowanie na pozycję lidera tabeli. Oba zespoły stworzyły sobie jeszcze kilka sytuacji, z których jednak nic nie wynikło. Wymieńmy kazimierskie: po przytomnym, zaskakującym bramkarza zagraniu Jakuba Nachowicza mający przed sobą pustą bramkę Miroński długim wślizgiem posłał piłkę tuż obok słupka, a po rzucie rożnym w spojenie główkował Michał Berliński. Wykonane w końcówce zmiany w składzie nie dały oczekiwanego efektu, a całość po raz kolejny unaoczniła, że bez ciężkiej pracy na treningach nie będzie powodów do radości...

Wilki Wilków – Orły Kazimierz 3:0 (2:0)

Marcinkowski 5, Dziwisz 10, Głogowski 50

Orły: Lis – Bonecki, A. Mróz, Maciejczyk, Żybura – Berliński (k, 80 Lasota) – Borowski (77 Pogoda), Grzyb (77 Niezabitowski), Bulzacki (86 Guz), Nachowicz (88 Walaszczyk) – Miroński.

Żółte kartki: Ł. Czarnota, Galant, Kołodziejczyk, Gazda, Bochra – Bonecki, A. Mróz, Miroński, Berliński, Guz.

Czerwone kartki: A. Mróz (56, za drugą żółtą), Bonecki (73, za drugą żółtą).

Sędziował: Śliwka oraz Antoń i Siedlecki.

Widzów: +110.

Komentarze

Dodaj komentarz
  • kibic napisał
    miki widze ze nawet hejtowanie ci nie wychodzi ogarnij sie czlowieku

  • bosniak napisał (Edytowany przez administratora)
    Orly nigdy nie sa slabe o wyniku przesadzily bledne decyzje sedziego w meczu lepsze z gry Orly

  • miki napisał
    a może to Orły są za słabe na a klasę ?

  • bosniak napisał
    sedziownie to dramat tylko w jedna strone pilkarze Orlow zostali skrzywdzenia przez sedziego

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości