A może by tak... po lewatywie...?
Nie udała się Orłom Kazimierz wyprawa do "smoczej jamy", czyli na boisko ostatniej drużyny w tabeli, Draco Kowala. To już zresztą nieaktualne, bo ostatnią drużyną w tabeli są od dziś Orły i tak pozostanie przynajmniej do trzeciego weekendu marca. Na podstawie tego, co dziś zobaczyli nasi najwierniejsi kibice, trudno im chyba będzie zachować wiarę w udaną wiosnę w wykonaniu orlej jedenastki...
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią drużynę gości w zastępstwie zawieszonego za żółte kartki Damiana Mirońskiego poprowadził oficjalnie trener naszych juniorów Piotr Dobosz. Oczywiście "Dymek" przez cały czas był z drużyną, choć nie mógł zasiąść na ławce, ani co gorsza wybiec na murawę (pamiętamy – Miroński vs Draco to osiem meczów i szesnaście goli). Wszyscy liczyliśmy, że mimo kilku absencji i niesprzyjającej sportowi temperatury uda się wreszcie przywieźć coś z obcego boiska i nieco podreperować i tak marny dorobek punktowy. Niestety, już w 5. minucie to gospodarze cieszyli się z prowadzenia. Zawodnik zbiegający od lewej linii bocznej naszej połowy do środka pola zagrał kąśliwie na przeciwległe skrzydło, Kamil Lasota nie sięgnął piłki, którą w efekcie przejął Jan Bukała i posłał długi, celny lob ponad Adamem Juszczukiem. Wyrównanie przyszło po prawie kwadransie – rzut wolny wykonywał Dawid Guz, a po jego wrzutce futbolówkę pod linią końcową przejął niezawodny w takich sytuacjach Konrad Łukowski. Niezawodny, bo choć sam nie strzela, to dosłownie organizuje gole! Tym razem wywabił spomiędzy słupków Mateusza Popiołka i zagrał głową piłkę tuż pod linię bramkową, gdzie czyhali Krystian Frąg i Karol Borowski. Trafił ten drugi, w 19. minucie meczu rozgrywanego w jego 19. urodziny! Orły nie potrafiły jednak pójść za ciosem... Od 36. minuty znów to smoki były górą: rzut wolny z boku szesnastki, po wykonanym przez przeciwników dośrodkowaniu stojący w piątce Jakub Bonecki tak nieszczęśliwie odbił piłkę, że wyłożył ją znajdującemu się w idealnej pozycji do strzału środkowemu obrońcy, kapitanowi Karolowi Bartosiowi, który nie mógł nie skorzystać z takiego prezentu. Dosłownie o włos od odkupienia winy był Bonecki po crossowym, dalekim i dokładnym przerzucie Łukowskiego, lecz piłka po jego uderzeniu o centymetry minęła dalszy słupek.
Podczas przerwy w naszej szatni jak zawsze padło wiele męskich słów, mobilizowano się do walki, ale efekty tego były podobne jak w niemal wszystkich innych meczach. Dziesięć minut po wznowieniu gry i kolejnym wolnym defensywę gości zaskoczył czekający na swoją szansę w rogu pola karnego Radosław Wilkos. Na tym strzelanie z obu stron dziś się zakończyło. Swoją wymowę ma fakt, iż spośród graczy Orłów zdecydowanie najwięcej strzałów na bramkę Draco oddał... Marek Błaszczak, boczny obrońca. Najwięcej prób indywidualnych akcji – uwzględniając te, po których widać było, że coś z nich może być – podjął stoper Amadeusz Żybura. Przy naszych rzutach rożnych bodaj najaktywniejszym orłem pod bramką Popiołka był partner Żybury, Guz. Postawę niebiesko-żółtych będących w posiadaniu piłki najkrócej można opisać jako "chcieli, a nie mogli", co trudno zrozumiale wytłumaczyć tym bardziej, że nawet najmniejszy ich pressing na rywalu sprawiał obrońcom kowalan spore problemy i powodował, że zaczynali bezmyślnie przerzucać piłkę niczym gorącego kartofla, co niejednokrotnie oznaczało dla niej lądowanie na aucie, a próby jakiegokolwiek przemyślanego zawiązywania przez Draco akcji w środku pola kończyły się szybką stratą i uśmiechem politowania (a może zażenowania) u trenera Adriana Kowalskiego. Cała ta organizowana przez miejscowych Wielka Akcja Pomocy Orłom nie przynosiła skutku, bowiem Orły nie chciały żadnej pomocy przyjąć. Z przodu nie działało praktycznie nic, a za każdym razem gdy udało się jakoś piłkę przejąć lub podbiec z nią paręnaście metrów, następowała szybka strata, i to nie wynikająca ze świetnej postawy obrony rywala, a jeno z własnej niedokładności, niefrasobliwości i nieudolności. Nie jest wytłumaczeniem gra w dziesięciu po drugiej żółtej kartce Michała Berlińskiego – nie daliśmy rady Łukaszowi Kręciszowi i Grzegorzowi Pyciowi, obaj rocznik 1979... W końcówce tego miernego widowiska dwie bardzo dobre okazje do podwyższenia prowadzenia mieli jeszcze kowalanie, ale nie trafiali do celu; tym samym najlepszy strzelec Draco Dawid Bartoś nie mógł być do końca zadowolony. Później po groźnym strzale Jakuba Nachowicza z ok. 20 metrów futbolówkę odbił Popiołek, a nieskutecznie dobijać próbował będący na dobrej pozycji względem bramki, lecz niekoniecznie względem półgórnej piłki, wprowadzony na ostatnie minuty jako trzeci napastnik Marcin Miturski.
Duży zawód, tak pod względem wizualnym, jak i rezultatu. Obie drużyny obdarowywały się wzajemnie licznymi prezentami, ale dumni goście nie chcieli ich przyjmować, gospodarze zaś brali prawie wszystko co im dawano. Po raz pierwszy w swej historii Orły przez całą ligową rundę nie ugrały na boiskach rywali ani jednego punktu (jesienią 2012 i jesienią 2018 zdobywały po jednym, symbolicznym). W klasyfikacji 42 drużyn lubelskiej klasy A (rozdzielonych do trzech grup) Orły są w tym sezonie drugie od końca pod względem liczby zdobytych goli – jednego mniej ma Płomień Trzydnik Duży. Nasz zespół w tym półroczu w bólach ugrał dziewięć punktów i zobaczył dziewięć czerwonych kartek. Na jeden punkt przypada więc jedno "czerwo" – mimo niesprzyjającej sytuacji na rynkach liczymy na wiosenny spadek kursu! Trzeci raz z rzędu jesienną rywalizację w klasie A kończymy na ostatnim miejscu – w sezonie 2018–19 mieliśmy osiem "oczek", dwa lata później i teraz dziewięć (w międzyczasie graliśmy szczebel niżej).
Naszą uwagę zwróciła jeszcze rzadka sytuacja występu w jednym meczu dwóch 15-latków. Prawie godzinę na murawie zaliczył w naszych szeregach Krystian Frąg, z kolei na pięć ostatnich minut u gospodarzy pojawił się na placu Szymon Cisłak. Wcale nie po znajomości napiszemy, że orzełek wypadł lepiej od smoczątka!
Draco Kowala – Orły Kazimierz 3:1 (2:1)
Bukała 5, K. Bartoś 36, Wilkos 55 – Borowski 19
Orły: Juszczuk – Błaszczak, Guz, Żybura, Lasota (83 Miturski) – Berliński (k) – Bonecki (83 Nastaj), Nachowicz, Frąg (60 Błaziak) – Borowski, Łukowski.
Żółte kartki: Czerwiński – Berliński.
Czerwona kartka: Berliński (60, za drugą żółtą).
Sędziował: Kasperski oraz Niezbecki i miejscowy.
Widzów: ~50.
Komentarze