Gloria victis dla młodzieży
Sobotnie mecze były wyjątkowo nieudane dla naszych drużyn młodzieżowych. Obydwie poniosły wyraźne porażki w swych ligowych zmaganiach. Małą pociechą jest to, ze te wyniki zupełnie nie znajdują odzwierciedlenia w tym co działo się na boiskach. Jako pierwsi w szranki w Kamionce ruszyli juniorzy. Orły na początku meczu osiągnęły przewagę optyczną. Starły się utrzymywać przy piłce i podaniami przedostawać się pod bramkę gospodarzy. Miejscowi natomiast mieli bardzo prostą receptę na grę długie podania na szybkich napastników. Taktyka ta jak się okazała była bardzo trafna zwłaszcza w kontekście malutkiego i nierównego boiska oraz momentami porywistego bocznego wiatru. W pierwszej połowie Orły często gościły w polu karnym Kamionki. Cóż tego skoro kończyło się tylko na strachu. Gospodarze natomiast zdecydowanie rzadziej niepokoili naszą obronę, ale za to jakże skutecznie. Wystarczyło im 12 minut by ustawić sobie wynik zdobywając trzy bramki. Pierwsza po szybkiej kontrze padła w 25 minucie, w 29 minucie druga - kuriozum po rzucie wolnym, a trzecia w 37 minucie po rożnym podobna do poprzedniej. Niestety wszystkie straty obarczają konto naszego bramkarza Filipa Ciupy, który nie miał dziś wyraźnie dnia. A że do tego miał potwornego pecha świadczy sytuacja z 55 minuty w której przy okazji udanej interwencji wybił sobie palce u dłoni i nie mógł kontynuować gry. Mamy nadzieję że Filip szybko wydobrzeje. Między słupkami musiał stanąć zawodnik z pola Bartosz Dzikowski (dla niego to nie pierwszyzna). Orły grały ambitnie pomimo przeciwności losu. Niestety fatum trwało dalej. W 70 minucie ewidentny błąd (a nawet wielbłąd) sędziego, który nie nadążył za akcją i źle ocenił miejsce faulu naszych obrońców wskazując na rzut karny. Każdy na boisku (nawet gospodarze) poza arbitrem widział to inaczej. Ślady wślizgu pozostałe na murawie również nie stanowiły dowodu. Bardzo bliski obrony jedenastki był Bartek, ale ostatecznie przegrywaliśmy 0:4. Nie załamało to naszych w poszukiwaniu trafienia. Chwilę później Jakub Pawlonka dograł do Wojtka Zachaja i nasz kapitan pięknym strzałem po słupku dał nam nadzieję. ... a odebrał ją zaraz sędzia dyktując kolejnego kontrowersyjnego karnego. 1:5. Staramy się jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale LKS w swym "lagowaniu" był zabójczy. W samej końcówce dobił nas dwukrotnie. Ostatecznie 1:7 po trudne do uwierzenia wyrównanej grze.
LKS Kamionka - Orły Kazimierz 7:1 (3:0) Bramki: 25', 29', 37', 70'-karny, 77' - karny, 86', 90' - W. Zachaj 72'
Skład Orłów: F. Ciupa, D. Miroński, B. Dzikowski, K. Kozak, K. Lasota, K. Frąg, M. Zachaj, J. Niezabitowski, P. Bieniek, W. Zachaj, J. Pawlonka
Młodzicy młodsi podejmowali u siebie rezerwy Górnika Łęczna. Od pierwszego gwizdka gra Orłów mogła się bardzo podobać. Piłka była rozgrywana szybko i celnie. Momentami jak po sznurku. Ataki szły raz z jednej raz z drugiej strony boiska. Podopieczni trenera Lewtaka osiągnęli wyraźną przewagę. Niestety pomimo okazji nic nie chciało wpaść. Skuteczni za to byli goście. Na trzy szanse w pierwszej połowie wykorzystali aż dwie i po 18 minutach było 0:2. Orły cały czas grały swoje. W 20 minucie blisko zdobycia gola kontaktowego był Mateusz Górski. W 23 minucie Mateusz wyminął obrońców i tuż przed polem karnym został sfaulowany. Rzut wolny sam poszkodowany zamienił na gola pewnym uderzeniem po ziemi. Po minucie nasz kapitan znowu w roli głównej ale przegrał pojedynek z bramkarzem łęcznian. Nacisk Orłów trwał i przyniósł efekt w 29 minucie po celnym strzale z półdystansu . Tuz przed przerwą jęk zawodu na ławce kazimierzan. Janek Małecki i Mateusz byli bardzo blisko szczęścia. Po zmianie stron Orły kontynuowały dobrą grę. W 35 minucie strzał "Milika" i tylko słupek. Ale co się odwlecze. W 40 minucie rzut wolny. Ze środka boiska centruje Antek Zagozdon, a Kacper Trześniowski sprytnie znajduje piłce drogę do bramki. Prowadzimy i szukamy podwyższenia. Niestety z biegiem czasu przewaga fizyczna i szybkościowa Górnika daje znać o sobie. Szybkie kontry gości szczęśliwie dla nich kończą się trema bramkami zdobytymi w odstępie czterech minut. Przegrywamy 3:5. Orły się nie załamały i próbowały odmienić losy spotkania. Cóż z tego, że było znowu blisko. Zamiast zmniejszyć straty tracimy jednak szóstą bramkę. Szkoda wyniku jest bardzo krzywdzący (płacimy frycowe). Brawa dla chłopaków za grę i postawę, której nie należy się wstydzić. Rezultaty przyjdą same. Wstydzić się natomiast powinni rodzice chłopców z Łęcznej. Zamiast skupić się na zagrzewaniu dzieci do walki swoją aktywność skierowali na pracę sędziego, posuwając się miejscami do niewybrednej krytyki. Wielki wstyd dla klubu będącego bądź co bądź od lat sportową wizytówką Lubelszczyzny. Takie głupie zachowanie przeniosło się na jednego z zawodników Górnika, który po meczu poszedł do szatni sędziowskiej i z bezczelnością zapytał się sędziego: "Ile pan wziął za ten mecz od gospodarzy?". No cóż pozostawiamy to bez komentarza. Z dziennikarskiego obowiązku informujemy jednak, że jak chce psychologia dziecięce pytania nie powinny pozostawać bez odpowiedzi i ciekawski grajek otrzymał stosowną odpowiedź oczywiście koloru.... czerwonego.
Orły Kazimierz - Górnik Łęczna 3:6 (2:2) Bramki: M. Górski 23, 29' K. Trześniowski 40' - 10', 18', 43', 45', 47', 53'
Skład Orłów: E. Pałac, F. Mitura, M. Banaszek, J. Małecki, K. Trześniowski, A. Zagozdon, O Trześniowski, M. Górski, K. Sowa, B. Sowa, P. Kałdonek, K. Byszewski, M. Piekoś, K. Godziszewski, S. Kleczewski
Komentarze