Grzyb tupnął nogą i Lisy podwinęły kity

Grzyb tupnął nogą i Lisy podwinęły kity

Po słabym występie z jeszcze słabiej dysponowanym rywalem Orły Kazimierz dopisały we wczesne niedzielne popołudnie do swojego skromnego ligowego dorobku bardzo ważne trzy punkty, odskakując w tabeli Draco i pokonanemu dziś Kadetowi oraz zbliżając się na krótki dystans do Bogucina, Wodniaka i Wilków. Decydujące o rozstrzygnięciu trafienia zaliczył w końcówce Robert Grzyb, który ostatni sztych opłacił bolesną kontuzją (oby krótkotrwałą!).

 Po raz pierwszy w podstawowym składzie Orłów wystąpił dziś na prawym skrzydle młodzieżowiec Jakub Nastaj, po raz pierwszy w linii ataku – Adrian Mróz. Do wyjściowej jedenastki powrócił też po zawieszeniu przez Wydział Dyscypliny LZPN części okresu dyskwalifikacji Błażej Maciejczyk, a Amadeusz Żybura, choć nie w 100% zdrowy, zacisnął zęby, aby pomóc drużynie w bardzo ważnym meczu. Gotowość gry w naszych barwach wyraziło aż dwudziestu piłkarzy, lisowianie z kolei przez 90 minut nie przeprowadzili żadnej zmiany... Osłabieniu uległ nawet skład trójki sędziowskiej – wobec przerzucenia asystentki Weroniki Wojtachnio na inne spotkanie po linii bocznej biegali nasi rezerwowi: Kamil Lasota i Dominik Pogoda. To w pierwszej połowie, a po przerwie chorągiewkę przejął prezes Ignacy Włodek, radząc sobie z trójki naszych reprezentantów najpewniej.

 Spotkanie nie było porywającym widowiskiem, spotkały się drużyny z dołu tabeli i dziś po raz kolejny potwierdziły adekwatność zajmowanych przez siebie pozycji. Gospodarze wyszli na prowadzenie w 22. minucie, gdy Konrad Łukowski nie odpuścił i do końca biegł za wychodzącą na aut bramkowy po bocznej linii pola karnego piłką; w ostatniej chwili dopadł do niej i posłał ją bardzo wysoko, równolegle do bramki, za plecy golkipera, gdzie czyhał już Jakub Nachowicz i po okazałym wyskoku wbił ją głową do siatki. Kadet odpowiedział nam po godzinie gry, gdy po faulu Roberta Grzyba pod linią boczną Adrian Barwiński posłał długie dośrodkowanie z rzutu wolnego, futbolówka trafiła pod nogi niepilnowanego Mateusza Czeladki, który z kilku metrów pokonał Leszka Lisa. Pomimo braku jakichkolwiek zmian przyjezdni długo utrzymywali wynik remisowy, kilkukrotnie decydując się na zagrożenie naszej bramce, co wobec błędów graczy w niebieskich strojach przyprawiało kibiców o palpitację serca. Choćby wtedy, gdy oślepiony słońcem Lis nie zdołał zareagować przy szarży mającego na plecach Maciejczyka gracza gości. Na nasze szczęście sprawę wyjaśnił wtedy Marek Błaszczak. Dużo wcześniej "kadeci" trafili nawet do siatki (przy stanie 1:0), w akcji będącej zresztą kopią tej z golem Nachowicza, jednak sędzia jej nie uznał (piłka opuściła boisko albo był spalony). Orli defensorzy (Błaszczak, Marcin Miturski, Maciejczyk, Żybura i Lasota) zaliczyli dziś wprawdzie niejedną udaną interwencję, ale w bardziej ofensywnych formacjach funkcjonowało niewiele. Jeden środkowy pomocnik z tyłu, drugi z przodu, a pomiędzy nimi swobodnie biegały "lisy"... Nic dziwnego, że trener kazimierzan nie mogąc już patrzeć na grę swoich podopiecznych postanowił wejść na murawę z nie do końca wyleczoną kontuzją.

 Niesatysfakcjonujący żadnej ze stron wynik uległ zmianie dopiero w 82. minucie. Obsłużony podaniem Michał Berliński w doskonałej sytuacji załadował wprost w bramkarza, piłka poszybowała za szesnastkę do Łukowskiego, który przymierzył w poprzeczkę, wreszcie trafiła daleko na drugą stronę, aż do Grzyba, który z wymienionej trójki naszych graczy był w zdecydowanie najgorszej pozycji strzeleckiej. Uderzył zresztą podobnie jak "Beret", w sam środek bramki, Łukasz Gruszczyk zacisnął dłonie przy ciele, chyba do piąstkowania... lecz zrobił to tak nieszczęśliwie, że piłka po odbiciu się od nich wpadła tuż przy słupku! Nerwowe były ostatnie minuty, w których kilku dogodnych okazji nie wykorzystali miejscowi. Miroński za długo szukał dogodnej pozycji, miast uderzyć od razu, a kiedy w końcu się zdecydował – piłka obiła słupek. Jakubowi Boneckiemu zabrakło bardzo niewiele, również Łukowski wkrótce potem kopnął tuż obok celu i dopiero kontra w ostatniej minucie doliczonego czasu przyniosła skutek. Po podaniu od Błaszczaka Grzyb wymanewrował na boku dwóch obrońców i w sytuacji sam na sam trafił na 3:1, obrywając przy okazji w nogę od próbującego interweniować bramkarza. Po ostatnim gwizdku zwijał się jakiś czas z bólu, ale był to radosny ból!

 Wygrana cieszy, ale naszym następnym rywalom, Żyrzyniakowi i Amatorowi, taką jakością gry nie da się zagrozić.

 Po raz drugi w tym sezonie nie zarobiliśmy żadnych kartek, ale po raz pierwszy nie zobaczyli ich też przeciwnicy.

Orły Kazimierz – Kadet Lisów 3:1 (1:0)

Nachowicz 22 g, Grzyb 82, 90+2 – M. Czeladka 61

Orły: Lis – Błaszczak, Miturski (46 Bonecki), Maciejczyk, Żybura – Nastaj (46 Lasota), Berliński (k), Grzyb, Nachowicz (67 Miroński) – A. Mróz, Łukowski.

Sędziował: Golonka oraz Jakubas i Lasota (od 33. Pogoda, od 46. I. Włodek).

Widzów: –50.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości