Rozpędzone Cisy dały widzom aż dwa bisy

Rozpędzone Cisy dały widzom aż dwa bisy

Po trzech kolejnych porażkach poniesionych na swoim boisku Cisy Nałęczów przerwały złą passę, pokonując w niedzielne popołudnie Orły Kazimierz 3:0. Dla obu zespołów było to już 25. oficjalne spotkanie i ten mały jubileusz lepiej wspominać będą gospodarze, którzy po raz kolejni okazali się dla niebiesko-żółtych bardzo niegościnni. Znów swe potwierdzenie w praktyce znalazła zasada, że Orły w Nałęczowie wygrywać po prostu nie potrafią... 

 W pierwszej połowie niedzielnego meczu trochę lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy bardziej ochoczo próbowali przedrzeć się pod bramkę przeciwnika, ale choć w polu karnym i jego okolicach gościli dość często, to niewiele z tej ich obecności wynikało. Pierwsze dreszcze po plecach nałęczowskich kibiców przebiegły, gdy z dystansu uderzał Michał Berliński, a potem niecelnie główkował Adrian Mróz. U naszych zawodników dostrzec można było braki w płynności podań, dynamice gry i efektywnym ustawianiu się na boisku – zwłaszcza w formacji środka – co próbowano nadrabiać zawziętością w walce bezpośredniej (uwagę obserwatorów zwracała twarda i nieustępliwa gra Kamila Lasoty). W porównaniu do meczu z Bogucinem pojawiły się wreszcie dośrodkowania ze skrzydła, choć ich jedynym autorem był Jakub Bonecki. Cisy z kolei były nad wyraz apatyczne, rzadziej od rywali próbowały konstruować akcje ofensywne, a jedyne (ale za to dość poważne) zagrożenie jakie stwarzały było bezpośrednim następstwem prostych błędów z naszej strony. W jednej z sytuacji gracz nałęczowian urwał się bokiem placu gry, po czym po zbiegnięciu do środka, mając przed sobą tylko Leszka Lisa uderzył nad poprzeczką. Kilka minut później, po kolejnym gapiostwie Orłów Cisy powinny prowadzić, ale pustą bramkę ofiarnie zasłonił Marcin Miturski nie dopuszczając do utraty gola. Jeszcze przed przerwą zadrżały nam serca, gdy po podaniu od partnera nasz bramkarz skiksował, a piłka wyturlała się na rzut rożny...

 Również po wymianie połów to "Baniak" musiał udanie interweniować, gdy po zbyt odważnym wyjściu Lisa poza pole karne gospodarze uderzali na odsłoniętą bramkę. Niestety, po prawie godzinie gry nasz stoper musiał opuścić plac gry (ból pleców zgłaszał już od początku meczu) i wtedy się zaczęło... W 57. minucie kocioł na granicy orlej piątki z walką wręcz w parterze między leżącymi Marcinem Paprockim i próbującym zagarnąć piłkę Lisem oraz zachowującymi jako taką równowagę obrońcami – w tym wielkim zamieszaniu największym sprytem wykazał się czołowy goleador ligi, który zdołał wstać i skierować futbolówkę w górny przeciwległy róg bramki. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po tej stracie, a już trzy minuty później Łukasz Koput wyrwał się spod opieki swoim opiekunom i mając przed sobą tylko golkipera uderzył obok niego, wprost do sieci. Jakiekolwiek nadzieje gości stopniały do minimum w 63. minucie, wtedy bowiem dopiero co upomniany żółtą kartką Bonecki miał zostać zmieniony przez Jana Niezabitowskiego. Sędzia asystent wykrzyczał numer schodzącego zawodnika, który wybierając krótszą drogę do szatni na odchodnym wyraził werbalnie i klaszcząco swoje sarkastyczne "uznanie" dla pracy głównego arbitra. Ten nie dał sobie w kaszę dmuchać i w ostatniej przed zejściem piłkarza z boiska chwili pokazał mu żółty kartonik jeszcze raz. No i po zmianie i po grze w liczebnej równowadze... Jak nazwać taki numer? Może też poprzestać na brawach? Osłabione Orły nie miały już poważnych argumentów do podjęcia walki o oszukanie przeznaczenia, choć szarpać starały się do końca. Nie przyniosło to z ich strony namacalnych rezultatów, a wynik meczu zamknął Dawid Lis, który po kontrze swoich kolegów w 79. minucie otrzymał po ziemi piłkę z boku boiska; kilku naszych próbowało czubkiem buta przeciąć po drodze jej lot, lecz nikomu się to nie udało...

 Kolejna nowa twarz w naszym zespole to Jakub Nastaj. 18-letni wychowanek Powiślaka Końskowola (grał w nim w latach 2015–16) po dłuższym rozbracie z boiskiem (z króciutkim przerywnikiem podczas pobytu w Górze Puławskiej w 2018) wrócił do uprawiania futbolu i dziś po raz pierwszy przywdział koszulkę Orłów, na dobry początek na dziewięć minut. W końcówce meczu na murawie pojawił się też, po raz pierwszy od maja, Michał Błaziak.

Cisy Nałęczów – Orły Kazimierz 3:0 (0:0)

Paprocki 57, Koput 60, Dawid Lis 79

Orły: Lis – Błaszczak, Miturski (56 Bulzacki), A. Mróz, Lasota (85 Błaziak) – Berliński (k) – Bonecki, Grzyb (82 Nastaj), Nachowicz (68 Niezabitowski) – Miroński (80 Pogoda), Łukowski.

Żółte kartki: Jezior, Kuzioła – Berliński (czwarta w sezonie – PAUZA), Bonecki, A. Mróz.

Czerwona kartka: Bonecki (63, za drugą żółtą).

Sędziował: Marciniak oraz P. Wójcik i Sarna.

Widzów: ~130.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości