Spaleni słońcem

fot. Płomień Trzydnik Duży

Nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwszy występ Orłów po powrocie do okręgówki. Niebiesko-żółci wrócili do domu bez punktów i to, z całym szacunkiem dla rywala, na własne życzenie...

 Od pierwszych minut oba zespoły, nie zważając na nieznośną afrykańską temperaturę, poświęciły się aktywnej walce, by jak najszybciej skarcić przeciwnika. Po początkowym, wyrównanym okresie gry na świetnie przygotowanej murawie impet gospodarzy osłabł, lecz Orły częściej goszczące pod wrażym polem karnym nie potrafiły zorganizować naprawdę groźnej sytuacji. Bliżej trafienia byli wtedy trzydniczanie, kiedy po długiej wrzutce z wolnego głowa szarżującego gracza miejscowych minimalnie minęła się z piłką. Wynik otworzył się wreszcie w 26. minucie - Michał Berliński huknął w słupek, futbolówka wróciła w pole do Sławomira Radzikowskiego, który z kolei zagrał do Bartosza Kleszczyńskiego, a ten nie miał problemów z pokonaniem zdezorientowanego Kamila Bieńka. Prowadzeniem długo się nie cieszyliśmy - dwie minuty później Andrzej Gromadzki zdecydował się na lob z ok. 18 metrów nad stojącym przy linii "16", nieasekurowanym przez nikogo, Mateuszem Karasiem i na nieszczęście dla nas lob ten był celny... W 37. minucie Radzikowski wymanewrował obrońców i dał się sfaulować na granicy pola karnego. Sędzia zarządził jedenastkę, a uderzenie Dawida Paczki wybronił Bieniek. To nie był koniec niewykorzystanych przez nas darów od losu...

 W 57. minucie piłka zagrana z boku ląduje przed bramką Karasia, a niedopilnowany napastnik miejscowych trafia na 2:1. Wydawało się, że przy tej sytuacji był spalony i faktycznie - sędzia Karol Opoka po konsultacji z asystentem wycofał się z decyzji o uznaniu trafienia (zdaje się, że oglądał wczorajszy mecz Pogoni Szczecin z Górnikiem Łęczna, podczas którego Mariusz Złotek - notabene, pochodzący z pobliskiej Stalowej Woli - anulował bramkę zdobytą przez Takuyę Murayamę przy pomocy ręki, choć pierwotnie ją zaliczył). W 61. minucie drugi raz tego dnia żółty kartonik ujrzał Konrad Tokarski. To jednak dla gości było wciąż za mało - nie dość, że tempo gry, co zrozumiałe, spadło w obu obozach, to Orły nie potrafiły wstrzelić się w bramkę Płomienia, choć okazji do tego miały naprawdę wiele. Po idealnej wrzutce Kleszczyńskiego na jakiś drugi metr przed bramkę, w piłkę nie trafił Radzikowski, a w kopii tej sytuacji odbiła mu się ona od piszczela. Gospodarze odpowiadali co jakiś czas groźnymi kontrami, również nieskutecznymi, ale to przyjezdni powinni prowadzić już kilkoma punktami - a to szybszy był bramkarz, a to piłka odbijała się od obrońców, ale najczęstszym obrazkiem była sytuacja, kiedy naszym graczom brakowało zdecydowania i odwagi na strzał na niezasłoniętą przez obrońców bramkę. Nie strzelili jedni, to strzelili drudzy - w bodaj siódmej minucie doliczonego czasu rzut rożny i Damian Robak urodziwą główką dał swojemu zespołowi historyczne trzy punkty. Stare porzekadła mówią coś o zemstach niewykorzystanych okazji i szczęściu i pechu, co to się sumują (vide ostatni nasz mecz w Stężycy), ale słuszna była wściekłość naszych graczy na samych siebie po frajerskiej przegranej. Byleby jak najszybciej wyciągnęli z tego wnioski...

 Dziś też naprawdę widać było różnicę między arbitrami A-klasowymi, sprawiającymi nieraz wrażenie, jakby na boisko trafili z przypadku, a tymi z V ligi. Cała trójka sędziowała pewnie, bez wahań i większych błędów, skupiając się na prowadzeniu meczu, a nie na robieniu gwiazd z samych siebie. Pełen profesjonalizm!

Płomień Trzydnik Duży - Orły Kazimierz 2:1 (1:1)

Gromadzki 28, D. Robak 90+7 g - Kleszczyński 26

Orły: Karaś (k) - Kusyk (87 D. Dusiński), P. Dusiński, Dryk, Żybura (83 Budzisz) - Kleszczyński (90 Kowalik), Bieniek, Paczka (83 Starczynowski), Radzikowski - Berliński - Miroński

Żółte kartki: Tokarski - Kleszczyński, P. Dusiński, D. Dusiński, Miroński

Czerwona kartka: Tokarski (61, za drugą żółtą)

Sędziował: Opoka oraz J. Zając i S. Stańko

Widzów: +120